Autor: Leon A. Wankum | Tłumaczenie: Şelale Malkoçoğlu | Data tłumaczenia: 02.05.2024r. | Źródło tłumaczenia: Is Bitcoin’s Distribution Fair?
Artykuł dostępny na stronie internetowej European Bitcoiners został opublikowany w celach edukacyjnych, jako baza informacji i źródło do dalszych tłumaczeń. Nie stanowi on porady finansowej, ani też podstawy do żadnych roszczeń w stosunku do szczegółów wymienionych w opublikowanej treści. Wszelkie prawa należą do autora artykułu.
Równość i sprawiedliwość
Chciałbym zacząć od tego, co oznacza słowo „sprawiedliwy”. Wiele osób, zwłaszcza o lewicowych poglądach politycznych, uważa, że aby coś było sprawiedliwe, musi dotyczyć równości. Na pierwszy rzut oka i bez głębszego zastanowienia wydaje się to słuszne, ale w rzeczywistości jest to rażąco nieprawdziwe. Można wierzyć, że równość jest instynktownym niemal oczekiwaniem w grupie rówieśników. Błąd pojawia się, jednak gdy ten naturalny instynkt jest nieświadomie ekstrapolowany na zbyt wiele aspektów życia.
Wyobraź sobie naturalne poczucie niesprawiedliwości, jakiego może doświadczać dziecko, gdy jego rodzeństwo (rówieśnik) dostaje więcej cukierków niż ono samo: „Dlaczego on/ona ma zasługiwać na więcej niż ja?”. Myśl ta dodaje dodatkową zmienną, „zasługuje”, do której wrócę w późniejszej sekcji. Na razie zajmę się równością i sprawiedliwością.
Oczekiwanie, że wszystko w przyrodzie będzie równe, jest nierozsądne i nielogiczne. Biorąc pod uwagę, że w naturze istnieją dane możliwości, ale i różnice, dostrzec powinniśmy wynik, który zawsze będzie nierównomiernie rozłożony. Zaprzeczanie temu jest zaprzeczaniem rzeczywistości i tym samym też wyparciem zależności przyczynowo- skutkowych. Ingerowanie w to jest „zabawą w Boga”.
Przykładem może być fakt, że niektóre drzewa otrzymują więcej światła słonecznego i deszczu niż inne i kwitną bardziej niż inne; niektóre zwierzęta zjadają inne zwierzęta; niektórzy ludzie są mądrzejsi, silniejsi, szybsi, bardziej atrakcyjni lub bardziej produktywni niż inni. Taka jest natura i leży u podstaw doboru naturalnego, czy ewolucji, i w ten sposób właśnie naturalne ekosystemy osiągają równowagę.
Chociaż w swoim ogrodzie warzywnym możesz pozwolić sobie na ingerencje w równowagę natury, stosowanie swoich życzeń w życiu innych ludzi, wbrew ich woli, będzie niemoralne. Na przykład zabieranie (szczególnie siłą) bogactwa/majątku zarobionego przez kogoś bardziej zdolnego lub wnoszącego większy wkład w społeczeństwo i oddawanie go komuś potrzebującemu, ale przy tym leniwemu i mniej produktywnemu (esencja socjalizmu) jest autorytatywne, a w dłuższej perspektywie również szkodliwe dla wszystkich, bo prowadzić może do ostatecznego upadku cywilizacji.
🛈 Przy okazji, Ayn Rand zbadała to w swojej 1244-stronicowej powieści ATLAS ZBUNTOWANY, którą gorąco polecam.
Ogólnie rzecz biorąc, „wymuszanie” równych nagród z wyników różnych umiejętności, wkładu pracy i ich efektów wykorzystuje „sprawiedliwość” jako uzasadnienie, ale jest z natury NIEPRAWIDŁOWE, ponieważ jest sprzeczne z naturą.
Zabieranie (siłą) tym, którzy zarobili więcej, i redystrybuowanie tego na rzecz tych, którzy zarobili mniej, reprezentuje ideał pozornej tylko równości, bo w praktyce traktuje ludzi nierówno. Nagrody rozdzielane na podstawie naturalnych różnic (tj. zdolności, przezorności, doświadczenia itp.) lub różnic będących wynikiem czegoś, bez ingerencji sił zewnętrznych narzucających swoją wolę (autorytaryzm) – stanowi właśnie kwintesencje SPRAWIEDLIWOŚCI. Jest to zgodne z równym traktowaniem ludzi w odniesieniu do praw naturalnych. Alternatywnym poglądem na sprawiedliwość jest to, że nagrody powinny opierać się na moralności — choć brzmi to ładnie, w praktyce jest jednak czystą fantazją.
Prawa człowieka
Nie oznacza to, że niektóre rzeczy nie powinny być równe. Na przykład, naturalne prawa człowieka są w rzeczywistości równe. NIE są one oparte na zdolnościach, potrzebach, moralności, historii kryminalnej, przekonaniach politycznych, szczęściu, wysiłku, statusie, znaczeniu, sławie – wcale nie o to tu chodzi.
Prawa człowieka bowiem opierają się na byciu człowiekiem.
Dlaczego jest to taki istotne? Zobaczysz wkrótce dalszej części tego tekstu. Każdy ma równe prawa naturalne. Niektóre tylko przykłady to prawo do życia, wolności, słowa i prywatności. Prawa te istnieją bez konieczności uzyskania pozwolenia na ich istnienie — mogą zostać naruszone lub mogą być szanowane/chronione — ale nie są nam nadane ani dane, nie można wiec też ich odebrać. Powiedzmy, że są one niezależne od jakiegokolwiek prawa.
Idąc dalej, wszystkie te prawa nie wymagają, aby ktokolwiek inny robił cokolwiek dla ciebie. „Prawo do życia” wydaje się łamać tę zasadę, ale tak naprawdę powinno być nazywane „prawem do niebycia zabitym”; nikt nie ma prawa zmuszać innych do podtrzymywania jego życia, ale odbieranie komuś życia to już inny temat. Podobnie, jeśli chodzi o mowę, nikt nie ma prawa do bycia platformą do mówienia, ale ma prawo do tego, by nie być uciszanym. Prawdziwe znaczenie może zostać utracone w prostym słowach, których jesteśmy przyzwyczajeni używać.
Poniższe jest bardzo ważne do zrozumienia: Naturalne prawo człowieka jest czymś, co posiadamy w oparciu o nasze inteligentne rozumowanie tego, co jest dobre, a co złe, i nie zależy od uznania autorytatywnej władzy.
Autorytatywna władza ma jednak możliwość naruszenia takich praw, tak samo, jak ma możliwość ich ochrony.
Podsumowując: Naturalne prawo człowieka to coś, co przysługuje wszystkim ludziom (ale nie niestety zawsze jest chronione przez prawo). Różni się ono od prawa prawnego: Prawo prawne jest czymś nadanym przez autorytatywną władzę.
Teraz gdy prawa człowieka zostały już pobieżnie wyjaśnione, chcę ponownie podkreślić coś bardzo ważnego: Podczas gdy równość praw człowieka jest naturalną rzeczą, której można oczekiwać od wszystkich ludzi, zupełnie inaczej jest oczekiwać równości nagród za nasze zdolności lub wysiłki. Aby osiągnąć równe nagrody dla wszystkich, w rzeczywistości musimy traktować ludzi inaczej, co jest samo sobie niesprawiedliwe.
Nie sądzę, by potrzebne były dalsze logiczne argumenty. Jeśli jeszcze się nie zgadzasz, sugeruję, abyś ponownie przeczytał to, co powiedziałem i zastanowił się nad tym.
Wracając do tematu tego artykułu, czyli dystrybucji bitcoinów — bogactwo nie jest prawem człowieka, jest bowiem NAGRODĄ. Równość bogactwa między ludźmi również nie jest prawem człowieka. Prawem człowieka jest tu jednak wolność posiadania własności i nienaruszanie jej. Obowiązkiem każdego istniejącego rządu jest ochrona tych praw.
Zasługiwanie na coś „bo tak”, nie jest naturalne
Wracając do „zasługiwania”, jest to ludzki konstrukt oparty na dobru i złu: „Dobrzy ludzie zasługują na dobre rzeczy, a źli ludzie zasługują na karę”.
W rzeczywistości jednak złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom, a dobre-złym. Wielu z nas trudno jest to zaakceptować.
Posługując się logiką, nadal można zrozumieć, dlaczego ludzie nie zawsze otrzymują to, na co ‘zasługują’, ponieważ natura nie rozdaje idealnie nagród w czystym oparciu o ludzkie konstrukty dobra i zła.
To człowiek próbuje pilnować równowagi między konsekwencjami a moralnością. To ludzie przecież wyobrażają sobie, jak powinno być, ale im bardziej zwracają uwagę na naturę, tym bardziej będą rozczarowani rzeczywistością. Zamiast tego w naturze istnieje przyczyna i skutek. Istnieje pewna przewidywalność, ale także pewna losowość, czy nam się to podoba, czy nie. Wielu ludziom się to nie podoba.
Nie myl tego z wezwaniem do zniesienia nagród i kar w społeczeństwie. Chodzi mi o to, że ludzkość nie jest w stanie skutecznie kontrolować całej natury na podstawie tego, na co kto zasługuje (używając moralnej definicji słowa „zasługiwać”). Przypuszczam również, że wysoce zaawansowane państwo autorytarne mogłoby tego spróbować…
Sprawiedliwa dystrybucja nowego pieniądza
Aby zdecydować, jak powinna wyglądać dystrybucja Bitcoina w idealnym świecie, zastanówmy się najpierw, co jest pożądane oraz możliwe dla nowego pieniądza, a kolejno zobaczyć możemy, jak wspaniale projekt, jakim jest Bitcoina to osiągnął.
Stworzymy hipotetyczny nowy pieniądz. Nadajmy mu kilka niepodlegających negocjacjom cech istotnych dla tej dyskusji (nie jest to pełna lista):
I. Pieniądze powinny być cyfrowe.
- Ponieważ pieniądz fizyczny, tj. złoto, zawiódł.
- W społeczeństwie globalnym każdy pieniądz fizyczny (niecyfrowy) wymaga stron trzecich (nawet w przypadku digitalizacji pieniądza fizycznego celem umożliwienia płatności na odległość), strony trzecie doprowadziły do rozwoju pieniądza drukowanego, fiducjarnego.
II. Pieniądz powinien być czymś, co rodzi się na wolnym rynku.
- Wartość nie jest wymuszona prawem. Pamiętaj, że Bitcoin został wynaleziony, aby oddzielić pieniądze od rządu.
III. Nikt nie kontroluje jego wydawania ani nie może zmienić podaży.
IV. Dostęp do tych pieniędzy jest dostępem dla wszystkich.
- W granicach jednek rozsądku. Nie powinniśmy nakładać ciężaru naprawienia każdego możliwego problemu na świecie za pomocą nowej jednostki monetarnej.
V. Nie powinno być zależności od rządów lub banków w zakresie przechowywania pieniędzy w imieniu osób fizycznych, chociaż jest to dozwolone i opcjonalne.
- Jeśli będzie to prawem, czyli stanie się odgórnie wymagane, znów skończy się pieniądzem, jakim obecnie jest fiat.
Następnie musimy rozdzielić te pieniądze, które właśnie stworzyliśmy. Jak to zrobić tak „sprawiedliwie”, jak to tylko możliwe? Spróbujmy dać każdemu żyjącemu człowiekowi równą część, jako jedną z możliwych rozsądnych prób „sprawiedliwości”. Aby było to wykonalne, każdy człowiek musi znajdować się w jakiejś bazie danych — załóżmy, że ją mamy. Być może będziemy musieli zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie będą w stanie oszukać system, ale wyobraźmy sobie, że znaleźliśmy sposób, by temu zapobiec.
Teraz musimy przydzielić fundusze w taki sposób, aby każda osoba miała dostęp do swoich funduszy, tj. klucz prywatny i aby nie miał tego nikt inny — jest to bowiem esencją cyfrowej własności. Ktokolwiek posiada klucz prywatny, ma prawo do wydawania środków, a tym samym jest ich właścicielem. Tak więc każdy człowiek musi być jedyną osobą, która ma dostęp do swoich kluczy prywatnych (z pewnymi wyjątkami, jeśli chce w to włączyć np. zaufanych członków rodziny).
Teraz, załóżmy, że istnieje jakieś nowe odkrycie techniczne, które sprawia, że taki scenariusz jest natychmiast osiągalny dla wszystkich ludzi i tym samym możliwy do wdrożenia, bez potrzeby posiadania centralnego organu, takiego jak na przykład bank, aby zapewnić pozorne bezpieczeństwo.
Co bardzo ważne i praktycznie niemożliwe do zapewnienia — każdy posiadający klucz prywatny powinien go chronić — to znaczy, nie powinien go zgubić, powinien znać jego znaczenie, powinien dbać, aby nie został on skradziony, nie dać się oszukać, aby go oddać lub tanio sprzedać.
🛈 A przy okazji, różne problemy związane z kluczami prywatnymi przytrafiły się wielu wczesnym Bitcoinerom i pewnie nadal z część przytrafi się nowym uczestnikom sieci.
Ok, jak dotąd, wygląda to dobrze, ale z wieloma nadal optymistycznymi założeniami.
Mając jakąś magiczną zdolność, wyobraźmy sobie, że możemy skutecznie przekazywać informacje o nowych monetach i kluczach prywatnych każdemu człowiekowi na Ziemi, niezależnie od jego sytuacji (w granicach rozsądku, oczywiście). Naturalnie, na początku pieniądz taki miałby ZEROWĄ wartość, ponieważ zostałby stworzone za darmo i nie miał innego zastosowania niż bycie jedynie pieniądzem w samej tylko nazwie.
Pamiętajmy proszę, jak wcześniej stwierdzono w warunkach tego fikcyjnego eksperymentu, że nie ma tu autorytatywnej reguły. Nie możemy więc zmusić ludzi do docenienia tych pieniędzy i używania ich w sposób, w jaki rządy swoją siłą (tj. mocą nadanej im władzy) zmuszają nas do używania pieniędzy drukowanych, jakimi obecnie jest fiat. Nasze nowe cyfrowe pieniądze, chociaż dane wszystkim równo nie mogą mieć narzuconej wartości ani funkcji, bo stałyby się tym samym czym właśnie jest pieniądz fiducjarny. A cel, jaki chcemy osiągnąć to przecież uwolnienie się od takiego pieniądza.
Gratulacje, w tym właśnie punkcie, mamy hipotetyczną alternatywę dla Bitcoina, która jest DOWOLNIE dystrybuowana do każdego żyjącego człowieka, a każdy taki człowiek ma pełną kontrolę nad własnymi pieniędzmi.
Czy jednak jest to lepsze niż pierwsza dystrybucja Bitcoina w styczniu 2009 roku? Czy rozwiązało to problem równomiernej dystrybucji?
Jeszcze nie, a głównym powodem jest fakt, że w powyższej sytuacji rozprowadziliśmy coś zupełnie bezwartościowego.
Potrzebujemy jeszcze jednej rzeczy — wszyscy muszą RÓWNOCZEŚNIE cenić te nowo nabyte pieniądze JAKO PIENIĄDZE i akceptować oraz wydawać je w mniej więcej tej samej wartości. Oczywiście nie jest to możliwe w żadnym wolnym społeczeństwie. „Wolne społeczeństwo” jest tutaj niezwykle ważne. Musimy pozwolić ludziom robić na to co chcą z tymi nowo rozdzielonymi pieniędzmi.
Co się zatem stanie? Cóż, niektórzy ludzie będą te nowe pieniądze wysoko cenić, a inni nie. Ludzie, którzy je wysoko ocenią, będą więc konsekwentnie kupować ich więcej od tych, którzy ich nie cenią. Co nam wtedy pozostanie? Niewielka część świata, która w te pieniądze wierzy, ale też wynikiem swojej ‘wiary’ i aktywności, by więcej ich skumulować, będzie posiadać też większość ich podaży.
Chwila, czy nie tak właśnie było w przypadku Bitcoina? Czy nie na to właśnie narzekają ludzie?
W przypadku Bitcoina większość z nas miała mniej więcej równy dostęp do początkowych ‘monet’. Każdy mógł je wydobywać, a ‘monety’ te były praktycznie bezwartościowe na samym początku. Pierwsi użytkownicy wymienili część kosztów energii elektrycznej, swój czas i wysiłek w zamian za nowo wydobyte bitcoiny.
Dodam jeszcze, że Satoshi, twórca Bitcoina, nie miał żadnego przywileju posiadania ich więcej. Od samego początku, kopał Bitcoiny na równi ze wszystkimi innymi, którzy chcieli to robić (począwszy od 3 stycznia 2009 r.) dwa miesiące po ogłoszeniu nowego systemu (31 października 2008 r.).
Nie było wiadomo, czy Bitcoin będzie w ogóle cokolwiek wart. Pierwsi górnicy zarobili swój udział w bitcoinie, ponieważ byli ciekawi zjawiska, czy może wręcz przewidujący – chcieli dostrzec jego wartość i podjęli RYZYKO, wykorzystując swoje zasoby – energię elektryczną, czas i wysiłek. Może w tym samym czasie ty i ja zignorowaliśmy co się wtedy działo. Śmialiśmy się z tego. Mieliśmy nadzieję, że się nie uda. „Zasłużyliśmy” więc niejako, by to przegapić.
Wśród Bitcoinerów jest takie powiedzenie „Każdy kupi Bitcoina po cenie, na jaką zasługuje”.
Dlaczego swoją ignorancją się myliliśmy i co sprawiło, że z czasem Bitcoin zyskał jednak na wartości? Za całość w dużej mierze odpowiada fakt, że niektórzy ludzie, pierwsi użytkownicy, NADALI mu wartość (wartość jest subiektywną decyzją człowieka), a następnie, z czasem, dołączyli do nich inni.
Pierwsi użytkownicy mieli rację wierząc, że inni później nadadzą mu wartość po tym, jak oni pierwotnie podjęli to ryzyko. Z czasem liczba użytkowników wzrosła i nadal rośnie. Jak widzimy od ponad dekady Bitcoin nie umarł i ma się dobrze. Co do ceny i dystrybucji, musimy pamiętać jednak, że im później wejdziesz w Bitcoina, tym większa jego siła, a zatem, tym wyższą cenę zapłacisz, aby go nabyć. I jest to zupełnie właściwe, czyż nie?
Z powodu własnych niepewności wiele osób ani nie kopało wcześniej Bitcoina, ani nie poświęcało czasu na poważne spojrzenie na jego temat, ani też nie zdecydowało się na zakup bitcoinów, gdy mieli taką możliwość. Tak byłoby w przypadku KAŻDEGO pieniądza, który jest tworzony, nawet jeśli byłby on równomiernie dystrybuowany.
Innymi słowy, oferowanie równej dystrybucji od samego początku jest w rzeczywistości tym samym, co oferowanie równych szans na kumulację bitcoinów, czy to przez jego kopanie, czy zakup, czy zarobek.
Jak powiedziałem znacznie wcześniej:
Jeśli mamy pieniądz zrodzony na wolnym rynku, w wolnym społeczeństwie, który ma zastąpić pieniądz fiducjarny — to nie może być on od samego swojego początku istnienia równomiernie dystrybuowany, będąc jednocześnie cenionym przez wszystkich ludzi. Z konieczności musi przejść przez okres, w którym tylko kilka osób go ceni.
Satoshi wykonał świetną robotę, projektując protokół tak, aby emisja odbywała się w czasie. Można się spierać, że mógł sprawić, by emisja była nieco inna, ale on/oni są tylko ludźmi. Mamy to, co mamy i nie można tego teraz zmienić.
Początkowo górnicy otrzymywali 50 monet co 10 minut (za każdy blok), a ilość ta zmniejszała się o połowę co 210 000 bloków (co około 4 lata). Ostatnia nagroda za każdy blok (do kwietnia 2024, w którym nastąpił tak zwany Halving) wynosiła 6,25 bitcoina — do tego czasu wydobyto już 19,5 miliona z 21 milionów monet. Z czwartym Halvingiem, czy może jak wolisz „przepołowieniem”, które miało miejsce 20 kwietnia nagroda zmniejszyła się połowę do 3,125, i za kolejne 210 000 bloków znów się zmniejszy.Oprócz zapewnienia równych szans na dystrybucję ‘monet’ projekt Satoshiego polegający na rozłożeniu dystrybucji w czasie wzmacnia również jakość Bitcoina jako pieniądza i potencjał jego sukcesu. W poniższej sekcji omówię, w jaki sposób dystrybucja wpływa na jakość. Czytaj dalej.
Idealna dystrybucja pieniądza wolnorynkowego
Odkładając na bok sprawiedliwość i moralność, chciałbym tutaj przedstawić argument, że dystrybucja pieniądza niebędącego fiatem w populacji jest zmienną, która wpływa na jakość samego pieniądza.
Gdyby wszystkie bitcoiny były dostępne od samego początku, bardzo niewiele osób posiadałoby całą ich podaż. W rzeczywistości groziłoby to niepowodzeniem Bitcoina, ponieważ aby pieniądz był użyteczny, musi być szeroko rozpowszechniany. Jedną z funkcji wydobycia była cykliczna dystrybucja ‘monet’ — projekt Satoshiego w swojej budowie zapewnił, że taka dystrybucja będzie wystarczająca, aby z czasem mogła zyskać na wartości, co pozwoliłoby na wydawanie i dalszą dystrybucję.
Kusi to myśleć o skrajnościach...
Wyobraźmy sobie, że jedna osoba posiada całą podaż pieniądza na świecie. Czy w takim przypadku jednostka taka ma jakąkolwiek wartość jako pieniądz? Twierdziłbym, że ma zerową wartość pieniężną, ale w zależności od tego, czym jest, może mieć pewną wartość towarową (niektórzy mówią „wartość wewnętrzną”, gdy w rzeczywistości mają na myśli wartość towarową lub wartość niepieniężną).
Być może wiesz już o tym, jak pieniądz ewoluuje ze stanu barteru, a jeśli nie to pokrótce odbywa się to w następujący sposób:
W społeczeństwie barterowym potencjalne dobro pieniężne początkowo ma wartość ze względu na swoje niepieniężne zastosowanie (wartość niepieniężną), więc zaczyna z premią pieniężną równą zero. Jeśli jest w posiadaniu wystarczającej liczby osób, staje się praktyczny do wykorzystania jako środek wymiany w celu przezwyciężenia ograniczeń barteru, a tym samym zwiększa handel, zmniejsza ryzyko specjalizacji i zwiększa dobrobyt społeczeństwa. Gdy ten rodzaj wymiany staje się bardziej rozpowszechniony, jednostka staje się bardziej pożądana, co zwiększa jej wartość ponad wartość towaru. Ta dodatkowa wartość to premia pieniężna. Premia monetarna powoduje, że więcej osób posiada daną jednostkę, a poprzez pozytywną pętlę sprzężenia zwrotnego, staje się ona w końcu powszechnie akceptowana, w wyniku czego premia monetarna osiąga pełny potencjał — tj. staje się przyjmowana jako pieniądz.
Wracając do hipotetycznej sytuacji, w której jedna osoba posiada wszystkie dostępne pieniądze na świecie — oznacza to odwrócenie całego procesu, w którym premia pieniężna powstała z barteru. Jeśli proces całkowicie się odwróci, znajdziemy się w pierwotnym stanie, w którym jednostka ma zerową premię pieniężną.
Porównajmy to z przeciwną skrajnością — co by było, gdyby wszyscy na świecie posiadali jednolity pieniądz. W takim przypadku mielibyśmy maksymalną pewność, że jednostka zostanie zaakceptowana w handlu.
A teraz rozważmy środek tych dwóch skrajności. Jeśli istniałaby populacja ludzi, którzy nie mieliby żadnych z tych pieniędzy, wtedy twoja pewność co do tego, gdzie i komu możesz wydać swoje pieniądze w przyszłości, byłaby niższa — a zatem jakość samych pieniędzy będzie niższa. W takiej sytuacji będzie istniało tu również pewnego rodzaju kontinuum — w pewnym momencie dystrybucja będzie wystarczająca, aby pieniądze takie dobrze funkcjonowały, a wszelkie dalsze zmiany w kierunku bardziej równej dystrybucji będą miały już znikomy wpływ.
Po uświadomieniu sobie tego nasuwa mi się następujące pytanie:
Czy naprawdę liczy się tutaj dystrybucja pieniędzy, czy też akceptacja tych pieniędzy jako zapłaty, tj. popyt? Doszedłem do wniosku, że są one ze sobą ściśle powiązane.
Wydaje się intuicyjne, że gdyby jedna osoba posiadała wszystkie pieniądze na świecie, więcej ludzi odrzuciłoby tę jednostkę jako pieniądz, albo dlatego, że buntowaliby się z powodu nierówności majątkowych, albo nie byliby pewni, czy inni by ją zaakceptowali. W sytuacji, w której każdy posiadałby część pieniędzy, intuicyjnie można by wierzyć, że więcej osób by je zaakceptowało.
W przypadku Bitcoina dystrybucja rozpoczęła się od jednej osoby. Stało się to w pierwszym bloku, 3 stycznia 2009 r., kiedy Satoshi wydobył pierwszy blok i otrzymał nagrodę w wysokości 50 bitcoinów. W tym czasie, nawet jako twórca, nie mógł uzyskać więcej bitcoinów ze względu na zasady protokołu – musiał więc jak każdy inny kto chciał do niego dołączyć kontynuować kopanie i tym samym gromadzić kolejne ‘monety’ jako nagrodę za ich wydobycie; jedna nagroda za jedno znalezienie bitcoina, stopniowo; w miarę upływu czasu.
W pierwszych dniach wydobywaniem zajmowali się tylko Satoshi i Hal Finney. Potem dołączyli inni, a teraz jest to fenomen na skalę światową. Rozłożone w czasie wydawanie nowych monet znacznie pomogło w dystrybucji. Ponieważ nowe monety były wypuszczane z czasem, te, które pojawiły się później, nadal były w stanie konkurować z wcześniejszymi użytkownikami.
Trzynaście lat później większość dostępnych ‘monet’ (około 19,5 miliona z 21 milionów) została rozprowadzona przez wydobycie, czy jak czasem mówimy górnictwo.
Stawia to jednak ważne pytanie, pewną kontrowersję, która często przez brak zrozumienia tego, jak działa cała sieć i jej użytkownicy prowadzi do plotek.
Czy najbogatsi użytkownicy Bitcoina nie będą po prostu gromadzić monet i kontrolować sieci w celu zwiększenia swojego bogactwa, co doprowadzi do ograniczenia dystrybucji?
Zdałem sobie sprawę, że nie liczy się powszechna dystrybucja, ale powszechny popyt. Powoduje to wzrost ceny i zachęca pierwszych użytkowników do uwolnienia (wydania) części swoich zasobów w celu poprawy jakości ich życia — jest to naturalne; w ten sposób zasoby bitcoinów stają się z czasem bardziej rozpowszechnione, a wraz z tą dystrybucją rośnie ich wartość jako pieniądza, co dodatkowo wspomaga popyt i pomaga pierwszym użytkownikom w uwalnianiu ‘monet’.
Bardzo ważną różnicą w porównaniu z pieniądzem fiducjarnym jest to, że ci, którzy mają najwięcej pieniędzy, nie mają nieuczciwego wpływu na zwiększenie swojego bogactwa. Szanse są równe.
W systemie fiat ci, którzy są najbardziej zamożni, mają dostęp do drukarki pieniędzy jako pierwsi. Przykładami tego, z życia wziętymi, są: bailouty, czyli zastrzyki pieniężne dla podmiotów w złej sytuacji finansowej, którym grozi upadłość; dotacje rządowe dla dużych firm tworzących monopole; dostęp do tanich kredytów, które same w sobie są formą drukowania pieniędzy, tj. sztucznego wprowadzania większej ich ilości w rynek. Wpuszczanie takich pieniędzy do gospodarki, powoduje inflacje i tak zwany efekt Cantillona.
W Bitcoinie nie ma drukowania pieniędzy. Ci, którzy mają najwięcej bitcoinów, mogą się nimi cieszyć, wydając je tym, którzy na nie pracują (kiedy bitcoin stanie się już powszechnie akceptowany jako pieniądz), co naturalnie pozwali na większą dystrybucję.
Oczywiście najbogatsi bitcoinerzy mogą zwiększyć swoje bogactwo, ale stanie się to poprzez wymianę czegoś wartościowego z tymi, na podstawie dobrowolnej interakcji. Zamiast skutecznie „kraść” jak ma to miejsce obecnie w efekcie Cantillona, w wolnym świecie, jeśli bogaty Bitcoiner świadczy usługę, a biedny Bitcoiner mu płaci, to sytuacje OBYDWU stron się poprawiają.
Mówiąc prościej, jeden Bitcoiner zarobił więcej bitcoinów (bo inny zapłacił mu za coś bitcoinem), a drugi Bitcoiner rozważając za i przeciw zdecydował, że jego/jej życie będzie lepsze, wydając trochę bitcoinów (zapłacił częścią tego co miał za coś czego potrzebował/chciał). Nie wymyślam tutaj żadnych bzdur, jest to podstawa austriackiej ekonomii, czytelna, logiczna i dość intuicyjna.
Ale spójrz, prawie nikt nie wydaje. Jak Bitcoin może być zatem pieniądzem? Pieniądze trzeba wydać.
Pisałem już o tym wcześniej, ale warto to powtórzyć, bo jestem pewien, że to pytanie pojawi się często w głowach ludzi, przy rozważaniu dystrybucji ‘monet’.
Powyższe stwierdzanie ma w sobie dużo prawdy, szczególnie długofalowo, ale jest też trochę mylące. To coś innego niż język – język pozostaje językiem, nawet jeśli nikt nim nie mówi.
Aby jednostka stała się pieniądzem, potrzebuje nie tylko TECHNICZNYCH właściwości pieniądza (trwałość, przenośność, zamienność, rzadkość, podzielność, rozpoznawalność itp.), ale potrzebuje także właściwości SPOŁECZNYCH – tj. sieci ludzi ceniących go jako pieniądz, w bardzo dużym stopniu w ten sam sposób, aby język był użyteczny, musi mieć właściwości techniczne języka (dźwięki, symbole i reguły), ale także sieć komunikujących się z nim ludzi.
Teraz gdy już to zrozumieliśmy, rozważmy samego Bitcoina. Ma on doskonałe techniczne właściwości pieniężne, ale nadal niewystarczająca liczba osób używa go jako pieniądza. To powinno prowadzić do wniosku, że ogólnie rzecz biorąc nie jest on dobrym pieniądzem. ALE to nie znaczy również, że się nim nie stanie. Bitcoinerzy wierzą, że tak się stanie i dlatego go adoptują i czekają, aż reszta świata to nadrobi. Nie jest to tylko czystą wiarą, bo mnóstwo przykładów z całego świata, gdzie bitcoin funkcjonuje jako pieniądz, ten, który się zarabia, wydaje, kumuluje, przekazuje innym itp., pokazuje, że ludzie wybrali go już jako lepszą formę pieniędzy, widząc, że działa zdecydowali, że jest on dla nich forma pieniędzy jakich chcą używać.
Fakt, że część Bitcoinerów promuje, czy używa bitcoina jako pieniądze, nie oznacza to, że są w błędzie widząc w nim pieniądz. Często odnoszą się oni do lepszych technicznych właściwości Bitcoina jako pieniądza. Opozycja tego argumentu, często, z drugiej strony, narzeka, że Bitcoin nie jest jeszcze szeroko używany jako pieniądz. Żadna z tych stron nie ma racji ani nie jest w błędzie. Nie oznacza też, że Bitcoin zawiedzie. System ten działa już od 2009 roku i będzie działał dalej. Jak dokładnie odniosą się do niego ludzie, kiedy, gdzie i w jakiej ilości, pokaże nam czas.
Wnioski
Wyjaśniłem, że dystrybucja Bitcoina rozwija się mniej więcej tak, jak dystrybucja każdego pieniądza wolnorynkowego, a oczekiwanie równomiernej dystrybucji jest nierozsądne. Natura pieniądza jest taka, jaka jest. Niektórym ludziom może się to podobać albo nie. Nie daje to jednak podstaw do argumentu, że Bitcoin jest niesprawiedliwy, czy wręcz że powinien zostać porzucony na rzecz pieniędzy, którymi bardziej, czy mniej zarządzają ludzie, decydując tym samym o ich ilości, dystrybucji itp. Mam tu na myśli „nowe i przez wielu szeroko promowane pieniądze”, czyli krytptowaluty, tj. altcoiny, czy pieniądze, jakie istnieją już długo, ale nie są ani zdrowe, ani nie mają zdrowej przyszłości – pieniądze drukowane, fiducjarne, czyli fiat.
Şelale Malkoçoğlu
Born in Poland, raised in a multi-culti family, I quickly developed a passion for travel & respect for others. The digital nomad lifestyle is my natural fit. For years, I'm a happy Bictoiner as well.
follow me :
Related Posts
Lightning Network to Wspólny Język Ekonomii Bitcoina
Oct 25, 2024
Poczuj Hash Power + Kinowe Wibracje: NiceHashX oraz Bitcoin FilmnFest!
Oct 07, 2024
Kryzys wieku średniego Bitcoinera
Jun 21, 2024